Przejdź do głównej zawartości

Kulinaria...

O salami tym razem :-)

Pytanie na początek: co łączy tłumacza z salami?

Pozostawiając Państwa w chwilowym oczekiwaniu na odpowiedź, pozornie zmienię temat. Wyobraźmy sobie najnudniejsze spotkanie świata. Gotowe? Świetnie. Do naszego mentalnego wyobrażenia najnudniejszego spotkania świata dołóżmy obraz najnudniejszego i najgorszego mówcy, jakiego ziemia nosiła. Trudne? eeee... chyba nie :-) kiepskich mówców dokoła na pęczki. Skoro zatem udało się Państwu odmalować w umysłach nudnego mówcę na nudnym spotkaniu,  proszę wyobrazić sobie, że ten mówca ma wygłosić na owym spotkaniu godzinny - powiedzmy - wykład. Co będzie charakteryzowało to wystąpienie? Myślę, że nie ma wątpliwości: będą to nieskładne, rozbudowane dygresje. Nudny mówca, mówiąc nudnym tonem, będzie budował zdania wielokrotnie złożone, których długość sięgać może kilkunastu członów (uprasza się o miłosierne nieprzeliczanie członów zdań budowanych przeze mnie na łamach niniejszego bloga). Każdy z tych członów zaś omawiał będzie zupełnie inny temat. Znamy to skądś, nieprawdaż? Wstawmy w ten jakże realistyczny kontekst naszego tłumacza. Zadanie standardowe: na sali siedzą obcokrajowcy, którzy "nie chcom ale muszom" wysłuchać nudnego wystąpienia kiepskiego mówcy. Należy owo wystąpienie przełożyć.

Żeby mogli Państwo się lepiej wczuć - oto próbka dygresji od dygresji :)

Cóż robi wtedy tłumacz? Może, oczywiście, postąpić jak w starej anegdocie. Tu zatrzymam się i opowiem Państwu tę anegdotę. Trwa międzynarodowe spotkanie na szczycie, tłumaczone konsekutywnie. Jeden ze znamienitych uczestników zabiera głos. Bryluje, uprawia dygresje, nie dopuszcza tłumacza do głosu. Produkuje się tak ok 10 min. Następnie tłumacz: jedno słowo. Kolejna seria - tłumacz znów jedno słowo. W podobnym rytmie całe przemówienie. Na zakończenie tłumacz mówi dwa słowa. Oklaski rzęsiste, żaden polityk nie był tak oklaskiwany w tym kraju. W czym tkwił sukces? W przekładzie. Całe przemówienie streścić można następująco: polityk - 10 min, tłumacz: "ględzi"; polityk - 10 min, tłumacz: "ględzi"... itp itd. Na koniec polityk 10 min, tłumacz: "przestał ględzić" :-) Oczywiście, sposobu powyższego nie zalecam.

Tłumacz może też wezwać na pomoc salami. Nie, nie chcę doradzać nikomu robienia przerw w pracy podczas nudnych wystąpień. Nie jest to czas na kanapkę. Salami w żargonie profesjonalnym to pewien sposób uporządkowania przekładu. Z jednozdaniowej wypowiedzi  - wieloczłonowej i wielowątkowej, uzyskuje się w drugim języku wypowiedź kilkuzdaniową, w obrębie której istnieją logiczne powiązania między jej poszczególnymi elementami. Więcej informacji na ten temat znajdą Państwo w 14 rozdziale podręcznika "Zarys translatoryki" prof. B.Z. Kielar - zachęcam do lektury, jest to jeden z najbardziej inspirujących podręczników z dziedziny translatoryki, z jakim się spotkałam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Karta informacyjna leczenia szpitalnego - szkolenie ONLINE z zakresu tłumaczeń medycznych

Po sukcesie specjalistycznego szkolenia z zakresu tłumaczeń medycznych dla tłumaczy języka angielskiego "Karta Informacyjna Leczenia Szpitalnego" sprzed roku, czas na wersję online. Tak, tak - szkolenie online tłumaczy medycznych jest możliwe.  Moja wersja online jest rozszerzona w stosunku do zawartości kursu stacjonarnego (perfekcjonizm nie pozwala mi nie wyważać otwartych drzwi celem ulepszania tego, co już istnieje i jest uznane za dobre). Chcąc podtrzymać dobrą tradycję "jedynego w swoim rodzaju" szkolenia, wersja online w każdym z modułów zawiera również część praktyczną - przedstawiających proces wykonywania tłumaczenia medycznego "krok po kroku". Po raz pierwszy uczestnik ma możliwość towarzyszenia tłumaczowi medycznemu w pracy nad konkretnymi tekstami, może 'pinch with pride' różne strategie rozwiązywania napotykanych problemów terminologicznych i merytorycznych. I tak, moduł 1 kursu obejmuje omówienie struktury karty informacyjnej lec

Nie mam skanera, a muszę wysłać tłumaczowi moje dokumenty - jak???

Inspiracją do napisania tego postu jest kumulacja zdarzeń z ostatnich kilku lat.  Klient potrzebuje tłumaczenie dokumentacji medycznej - jasne, zrozumiałe, zapraszam na kkalisz.pl@gmail.com niezmiennie w tej sprawie. Klient pisze maila z pytaniem o cenę/ stawkę/ warunki współpracy. Odsyłam maila z informacją, że kotów w worku nie wyceniam, poproszę dokumentację do wglądu.  Klient odpisuje: Ale ja nie mam skanera albo  klient przysyła screenshot, tak mały, jak się da (inaczej za dużo miejsca na telefonie zajmuje albo klient przysyła zrobione komórką zdjęcia - na zdjęciu jest przekrzywiona kartka i bardzo dokładny obraz wzoru na dywanie, narzuty na kanapie, albo bałaganu na łóżku... W żadnym z przypadków opisanych powyżej nie zrobię wyceny w kilka minut. Przeciwnie - zajmie mi to sporo czasu - konwersja, przeformatowanie etc., sprawdzenie, czy algorytm rozpoznał słowa prawidłowo (bez tego nie będzie rzetelnej wyceny - liczby znaków ze spacjami lub/oraz słów). Dlaczego o tym piszę? Dlate

Historia pewnego tłumaczenia...

Jest to historia, której świadkiem byłam osobiście w październiku 2008 i którą potem wielokrotnie słyszałam opowiadaną w kuluarach zjazdów okulistycznych (okazuje się, że słyszałam to nie tylko ja sama... niestety). W październiku 2008 w Warszawie odbywało się jednodniowe sympozjum z dziedziny okulistyki. Zostałam na nie zaproszona jako tłumacz totalnie "z łapanki", tzn. ktoś, kto był zamówiony, w ostatniej chwili zrezygnował, organizator w panice obdzwonił wszystkie możliwe agencje i na wszystko się profilaktycznie zgodził. Kabina stała i groziło jej, że będzie stać pusta... a wystąpienia gości zagranicznych stanowiły mniej więcej połowę programu. Dotarłam na miejsce nieco zdziwiona faktem, że jestem tam sama (acz wynagrodzenie miało mi to zrekompensować z nawiązką), o planach dotyczących pojawienia się drugiego tłumacza nikt mi nie powiedział. Impreza się zaczęła zgodnie z harmonogramem, temat miły (AMD), zaczęłam mówić... Po blisko 30 minutach mojego mówienia drzwi