Natchnieniem jest zbliżające się wielkimi krokami zaliczenie z translatoryki :) a w "rozkładzie jazdy" znanym gdzieniegdzie jako syllabus, bądź - po naszemu - program nauczania, występuje pan Etienne Dolet (nie, pan Dolet nie był kobietą, choć imię jednej z córek Michała Wiśniewskiego może w nas takie podejrzenia wzbudzać).
Rzeczony Dolet był człowiekiem Renesansu - dosłownie i w przenośni. Dosłownie, bo życie jego przypada na ten właśnie kulturowo-historyczny okres dziejów Francji, w przenośni - bo był iście wielofunkcyjny. Zaangażowany religijnie (antytrynitarianin - za co oberwało mu się docelowo, i to ostro! oskarżono go bowiem o "bluźnierstwa przeciwko imieniu Jezusa Chrystusa" - bluźnierstwo owo sprowadzało się do informowania plebsu, że syn nie może być ojcem, gdyż jest to sprzeczne z naturą... ale nie rozwijam dalej wątku teologicznego tej historii), niezwykle płodny twórczo jako poeta (o efektach jego innej płodności nic mi nie wiadomo), dodatkowo zajmował się tłumaczeniami i drukiem. Umierając (dość zresztą pokazowo) w wieku 37 lat, Dolet był postacią znaną z kontrowersyjnych poglądów i ciętego języka, wdawania się w liczne dysputy filozoficzno-polityczno-intelektualne (za sprawą których został relegowany z uczelni i wyrzucony z kraju) oraz z tłumaczeń (okrytych jednakowoż niesławą, gdyż były to dzieła protestanckie, kilka ksiąg biblijnych, a także jedno z dzieł Platona). Pan pracował - gwoli wyjaśnienia - w parze językowej LAT--> FRA.
Po śmierci Doleta, ba - szalenie długo po jego śmierci, bo w roku 1955 wyszły na światło dzienne opracowania autora z roku 1540 (czyli stworzone na 6 lat przed jego śmiercią - policzmy - miał on wówczas 29 lat... smarkacz? a jakże, ale niegłupi smarkacz!) w których formułuje on ni mniej, ni więcej, a 5 podstawowych zasad tłumaczenia. Zasad, które w moim przekonaniu istotne są do dnia dzisiejszego, a wszelkie współczesne porażki tłumaczy wpisują się w zlekceważenie, czy też bezczelne naruszenie, którejś z nich. Za Eugene Nida (Toward a Science of Translating: With Special Reference to Principles and Procedures Involved in Bible Translating; 1964) podaję:
1. Tłumacz powinien doskonale rozumieć treść przekładanego tekstu oraz intencje jego autora.
2. Tłumacz powinien odznaczać się doskonałą znajomością języka, z którego przekłada, oraz równie doskonałą znajomością języka, na który przekłada.
3. Tłumacz powinien unikać tendencji do tłumaczenia "słowo w słowo", czyniąc to bowiem rujnuje znaczenie oryginału i piękno jego środków wyrazu.
4. Tłumacz powinien stosować zwroty i wyrażenia znajdujące się w powszechnym użyciu.
5. Poprzez dobór i kolejność słów efekt pracy tłumacza powinien odznaczać się odpowiednim "tonem".
A teraz przekład intralingwalny popełnionego wcześniej ad-hoc interlingwalnego przekładu z j. angielskiego (tak, tak - przy okazji zaciekawieni zajrzą gdzie trzeba i przypomną sobie, o co chodziło z tymi nazwami). Wersja mocno uwspółcześniona.
1. Jeśli nie rozumiesz, co czytasz i nie wiesz "co autor miał na myśli" - nie bierz się za tłumaczenie. Nieważne, że rozumiesz 95% pojedynczych słów w tym tekście, skoro nie potrafisz ogarnąć, o co chodzi po "złożeniu ich do kupy".
2. Jeśli nie posługujesz się nienaganną polszczyzną lub/oraz nie znasz dobrze języka obcego, z którego/ lub na który chcesz tłumaczyć - nie bierz się za tłumaczenie. Nieprawdą jest, że brytyjski zmywak to najlepsza szkoła tłumaczy :) Nieprawdą jest również, że jeśli język jest naszym ojczystym, to go znamy "bo tak".
3. Nie tłumacz słowo w słowo. Chodzi o przekaz, nie o ilość słów. Zresztą, jeśli rozumiesz o co chodzi, nie będziesz czuł potrzeby kurczowego trzymania się słów. To tak jak z pływaniem. Gdy umiesz pływać, nie masz potrzeby trzymania się deski.
4. Nie twórz nowych zwrotów, unikaj kalek językowych. Zapalenie wątroby to NIE "liver inflammation" :)
5. Zwróć uwagę na styl. Inne są wymagania dotyczące maila do kolegi z Sudanu, inne - dotyczące korespondencji między głowami państw. Wszelkie kursy "scientific writing", "academic writing", "medical writing" mile widziane.
A zatem - dlaczego Dolet musiał umrzeć? Gdyby nawet cieszył się idealnym zdrowiem, nie wdawał w spory, wypił eliksir długowieczności i dożył naszych czasów, zabiliby go tłumacze gatunku "czypińdziesiąt", żyjący z łamania jego zasad. Powiesiliby go i spalili. Jak nic. Bo człowiek z natury nie lubi słuchać przykrej prawdy o sobie.
Zupełnie serio pisząc, Etienne Dolet został powieszony 3 sierpnia 1546, w swoje urodziny, a zwłoki i książki jego spalono tuż po egzekucji. To, swoją drogą, kolejny argument przekonujący mnie o bezzasadności celebrowania urodzin...
Rzeczony Dolet był człowiekiem Renesansu - dosłownie i w przenośni. Dosłownie, bo życie jego przypada na ten właśnie kulturowo-historyczny okres dziejów Francji, w przenośni - bo był iście wielofunkcyjny. Zaangażowany religijnie (antytrynitarianin - za co oberwało mu się docelowo, i to ostro! oskarżono go bowiem o "bluźnierstwa przeciwko imieniu Jezusa Chrystusa" - bluźnierstwo owo sprowadzało się do informowania plebsu, że syn nie może być ojcem, gdyż jest to sprzeczne z naturą... ale nie rozwijam dalej wątku teologicznego tej historii), niezwykle płodny twórczo jako poeta (o efektach jego innej płodności nic mi nie wiadomo), dodatkowo zajmował się tłumaczeniami i drukiem. Umierając (dość zresztą pokazowo) w wieku 37 lat, Dolet był postacią znaną z kontrowersyjnych poglądów i ciętego języka, wdawania się w liczne dysputy filozoficzno-polityczno-intelektualne (za sprawą których został relegowany z uczelni i wyrzucony z kraju) oraz z tłumaczeń (okrytych jednakowoż niesławą, gdyż były to dzieła protestanckie, kilka ksiąg biblijnych, a także jedno z dzieł Platona). Pan pracował - gwoli wyjaśnienia - w parze językowej LAT--> FRA.
Po śmierci Doleta, ba - szalenie długo po jego śmierci, bo w roku 1955 wyszły na światło dzienne opracowania autora z roku 1540 (czyli stworzone na 6 lat przed jego śmiercią - policzmy - miał on wówczas 29 lat... smarkacz? a jakże, ale niegłupi smarkacz!) w których formułuje on ni mniej, ni więcej, a 5 podstawowych zasad tłumaczenia. Zasad, które w moim przekonaniu istotne są do dnia dzisiejszego, a wszelkie współczesne porażki tłumaczy wpisują się w zlekceważenie, czy też bezczelne naruszenie, którejś z nich. Za Eugene Nida (Toward a Science of Translating: With Special Reference to Principles and Procedures Involved in Bible Translating; 1964) podaję:
1. Tłumacz powinien doskonale rozumieć treść przekładanego tekstu oraz intencje jego autora.
2. Tłumacz powinien odznaczać się doskonałą znajomością języka, z którego przekłada, oraz równie doskonałą znajomością języka, na który przekłada.
3. Tłumacz powinien unikać tendencji do tłumaczenia "słowo w słowo", czyniąc to bowiem rujnuje znaczenie oryginału i piękno jego środków wyrazu.
4. Tłumacz powinien stosować zwroty i wyrażenia znajdujące się w powszechnym użyciu.
5. Poprzez dobór i kolejność słów efekt pracy tłumacza powinien odznaczać się odpowiednim "tonem".
A teraz przekład intralingwalny popełnionego wcześniej ad-hoc interlingwalnego przekładu z j. angielskiego (tak, tak - przy okazji zaciekawieni zajrzą gdzie trzeba i przypomną sobie, o co chodziło z tymi nazwami). Wersja mocno uwspółcześniona.
1. Jeśli nie rozumiesz, co czytasz i nie wiesz "co autor miał na myśli" - nie bierz się za tłumaczenie. Nieważne, że rozumiesz 95% pojedynczych słów w tym tekście, skoro nie potrafisz ogarnąć, o co chodzi po "złożeniu ich do kupy".
2. Jeśli nie posługujesz się nienaganną polszczyzną lub/oraz nie znasz dobrze języka obcego, z którego/ lub na który chcesz tłumaczyć - nie bierz się za tłumaczenie. Nieprawdą jest, że brytyjski zmywak to najlepsza szkoła tłumaczy :) Nieprawdą jest również, że jeśli język jest naszym ojczystym, to go znamy "bo tak".
3. Nie tłumacz słowo w słowo. Chodzi o przekaz, nie o ilość słów. Zresztą, jeśli rozumiesz o co chodzi, nie będziesz czuł potrzeby kurczowego trzymania się słów. To tak jak z pływaniem. Gdy umiesz pływać, nie masz potrzeby trzymania się deski.
4. Nie twórz nowych zwrotów, unikaj kalek językowych. Zapalenie wątroby to NIE "liver inflammation" :)
5. Zwróć uwagę na styl. Inne są wymagania dotyczące maila do kolegi z Sudanu, inne - dotyczące korespondencji między głowami państw. Wszelkie kursy "scientific writing", "academic writing", "medical writing" mile widziane.
A zatem - dlaczego Dolet musiał umrzeć? Gdyby nawet cieszył się idealnym zdrowiem, nie wdawał w spory, wypił eliksir długowieczności i dożył naszych czasów, zabiliby go tłumacze gatunku "czypińdziesiąt", żyjący z łamania jego zasad. Powiesiliby go i spalili. Jak nic. Bo człowiek z natury nie lubi słuchać przykrej prawdy o sobie.
Zupełnie serio pisząc, Etienne Dolet został powieszony 3 sierpnia 1546, w swoje urodziny, a zwłoki i książki jego spalono tuż po egzekucji. To, swoją drogą, kolejny argument przekonujący mnie o bezzasadności celebrowania urodzin...
z całego serca, a nawet bardziej, polecam ci antologię "Edward Balcerzan. Pisarze polscy o sztuce przekładu 1440-2005". Boska jest. Jakbyś gdzieś znalazła, to weź i dla mnie.
OdpowiedzUsuńtop lista moich notatek z tej książki:
OdpowiedzUsuń"Poszukiwane jest słowo polskie, czterozgłoskowe, zakończone na -iłość, rozpoczynające się ze względu na aliterację na literę p, ogólnym swym brzmieniem przypominające ze względu na kalambur wyraz 'słupek', miłe w dźwięku i oznaczające 'nogę'. Uczciwy znalazca zechce je dostawić za stosownym wynagrodzeniem pod wskazanym poniżej adresem" (Artur Sandauer, troski tłumacza")
"Którędy wyjść ze słowa?" (Miron Białoszewski)
"Zdaje mi się jednak, że tłumaczenia z jednego języka na drugi (iż pominiemy tutaj królowe wszystkich języków: łacinę i grekę) przypominają kobierce flandryjskie oglądane z przeciwnej strony. Są tam wprawdzie figury, ale tak zagmatwane nićmi, iż nie widać ich barw wspaniałych. Mniemam także, że tłumaczenia z jednego języka na drugi nie oznaczają wielkiego rozumu ani doskonałości; tyle tylko znaczą, co przepisywanie z pierwowzorów. Nie dlatego to mówię, aby zawód tłumacza miał być w pogardzie, gdyż człowiek może się przecie jeszcze zatrudniać gorszymi rzeczami, które mniej korzyści przynoszą..." (Miquel de Cervantes, to chyba skąd inąd wypisałam, ale mam w tym samym pliku)