Zainspirowały mnie nie dawniej jak dziś Moje Misie Kochane.
Na początek słówko wyjaśnienia, kim są Moje Misie Kochane i skąd to radosne określenie.
Otóż mogę z dumą oświadczyć, że od 3 m-cy radośnie partycypuję w projekcie MSc in Clinical Optometry. Projekt to wspólne dzieło Salus University i firmy Oko-Medica S.A. (btw, i to nie będzie wazelina - podziwiam szalone pomysły p. Tokarskiego - pełen szacunek....). W projekcie moja rola polega na przekładzie pomocy naukowych wszelkiej maści i pokroju, przekładzie znacznej części zajęć (wszystkie praktyczne z udziałem angielskojęzycznych wykładowców + ciut ponad połowa wykładów), dodatkowo na odpowiadaniu na dziwne pytania (typu: Czy do mojego projektu badawczego mogę włączyć materiały zdobyte w 2007 roku z populacji X??? Taaaak, sądzę że to będzie pasjonujące.....; Jak będą wyglądały zajęcia polskojęzyczne? Nie mam pojęcia; Kiedy na www pojawią się materiały nt X? U mnie pojawiły się tydzień temu...; Ile kosztuje wyjazd na praktyki do USA? Będzie to suma państwa kosztów i mojego uposażenia :D). Na okoliczność nakładających się na siebie zajęć, do zabawy zaprosiłam Piotra, mojego KonKabina (niewtajemniczonym przypomnę, że Piotr pojawił się w moim życiu zawodowym na okoliczność rekrutacji prowadzonej w 2006 r. dla CUJ LOGOS, najpierw był jednym z ok. 50, potem - po odsiewie CV - jednym z 4, a po rozmowach - został tylko on). Piotr startował ze mną medycznie (2007, Kongres PTO, Bydgoszcz, zaufało mi dwóch ciekawych ludzi - Marcin M. i prof. J. Kałużny) i niezmiennie pozostaje moim towarzyszem symultanicznych zmagań, a okazyjnie moim dublerem w ciekawych projektach - naprawdę solidna firma. O Piotrze więcej TUTAJ. Piotr w tym projekcie zajmuje się drugą częścią wykładów oraz przygotowaniem materiałów pisemnych do swojej części zajęć (jako, że ja - jak żaba z dowcipu - jestem i piękna, i mądra, i "przeca się nie rozerwę" :P). Nad całością zabawy czuwa Marek, który nie przejawiając tendencji do pompowania ego kosztem ludu prostego, dał mi w tym projekcie ogromną swobodę działania i pewien obszar decyzyjności. Niniejszym dziękuję (mam nadzieję, że czasem tu zaglądasz). Rola Marka, poza oczywistym klikaniem w FORWARD :D :D :D polega na okresowym uniemożliwianiu ludziom dzwonienia do mnie (w okolicy okołodeadline'owej.. - hmmm, czy ten makaronizm ma szansę się przyjąć?), na przekładzie moich maili (a słynę z ciętego języka) na styl społecznie akceptowany :P, na poszukiwaniu źródeł (tą metodą jestem posiadaczką słynnego Bochenka), na tłumaczeniu klientowi docelowemu, że pewne rzeczy RZECZYWIŚCIE NIE SĄ WYKONALNE (np. przekład 7 prezentacji w jedną noc, kiedy pewna pani z USA cierpiała na przejściową demencję.....). Generalnie robi za Ułatwiacza Współpracy Między Tłumaczami A Klientem i nieźle mu to wychodzi. Dzięki temu rozumiemy się dobrze z p. Kasią, Agatą, p. Krzyśkiem i p. Sebastianem, i wzajemnie szanujemy swój wkład w projekt.
Teraz o Misiach :) Otóż hasło "Misie" było się narodziło samoistnie w zeszłym tygodniu, kiedy to zaistniała konieczność przekazania studentom (2 grupy a 45 osób każda) informacji o materiałach. Mogłam to zrobić konwencjonalnie (przez mikrofon) ale dr Carol Beck wymyśliła, że doczepimy to do slajdów przewidzianych na ten moment. W związku z tym napisałam na ppt po polsku: "Misie Moje Kochane :-) Na ostatniej ławce leżą materiały. Weźcie sobie po 1 sztuce, bo ilość wyliczona". Na wejściu do sali każdy generował spontaniczny wybuch śmiechu i tą metodą Misie zostały Misiami :)
Wracając do wątku głównego (jestem niekoronowanym królem dygresji). Miś też człowiek i spać musi. A kiedy Misie mają konieczność pracy zawodowej (uprzejmie przypomnę, że jest to 8h/d.), dodatkowo wypadałoby czegoś się nauczyć w tzw. międzyczasie, a potem - 2 x m-c - przyjechać ze swojego Wrocławia, Gdańska czy Krakowa (wstawić dowolne równie odległe) i pozostawać w stanie znacznego pobudzenia umysłowego (i trzeźwego myślenia) przez kolejne 24-28 h (tyle pracujemy w ciągu jednego zjazdu), to świętego by zmogło! Tym bardziej zaś Misia. W związku z czym zaobserwowałam dziś z pewną taką nieśmiałością (i niedowierzaniem), że Misie śpią... Toczy się pasjonująca Bajka O Receptorach i Ligandach, jeden Miś opiera głowę na ławce, drugiemu nawet tego nie trzeba, reszta dzielnie walczy - rozumiem ich jak nikt, walczę wszakże i ja.... Co zrobić???
"Mówca: So what is the major complaint of patients with myastenia gravis?
Tłumacz: Z jaką główną dolegliwością zgłaszają się pacjenci z miastenią?
Misie: (cisza przerywana chrapaniem okolicznościowym)
Mówca: (lekka konsternacja)
Tłumacz: No dobra, przychodzi baba do lekarza.... Zakładamy, że baba ma miastenię. I co????
Misie: (gromkie salwy śmiechu. Miś po lewej w ostatnim rzędzie wreszcie się obudził, obserwuje się oznaki aktywności umysłowej....)"
Albo inaczej: jest 8 rano. Pierwszego dnia pracowaliśmy do 21, drugiego do 17, wszyscy padają.... I dalej:
Mówca: "As you remember, yesterday we finished talking about CNS and ended up talking about neurodegenerative diseases
Tłumacz: Jak państwo pamiętają, wczorajszy dzień zakończyliśmy rozmawiając o OUN a dokładniej o chorobach neurodegeneracyjnych
Mówca: (do tłumacza) they seem to be sleeping and not to pay attention....
Tłumacz: (do mówcy) I'll wake them up... may I?
Mówca: (do tłumacza) sure, go on!
Tłumacz: Wobec tego w ramach powtórki. Proszę państwa, jaka jest różnica m. chorobą Parkinsona a Alzheimera????
Misie: (przeszukują szybko notatki, zaczynają klecić wypowiedzi o równowadze m. dopaminą a acetylocholiną istotnej dla poruszania się, utracie pamięci etc.)
Tłumacz: Źle, proszę państwa, źle...
Misie: no jak źle, skoro.... (bla bla bla...)
Tłumacz: Otóż różnic brak. Bo co za różnica, czy piwo nam się wyleje, czy zapomnimy, gdzie je postawiliśmy?
Misie: (zbiorowy wybuch śmiechu, ożywienie widoczne gołym okiem)
Wykładowca: So the management of Alzheimer's disease as I mentioned would include...."
Czy ktoś ma jeszcze jakieś sposoby na śpiące Misie??????
Na początek słówko wyjaśnienia, kim są Moje Misie Kochane i skąd to radosne określenie.
Otóż mogę z dumą oświadczyć, że od 3 m-cy radośnie partycypuję w projekcie MSc in Clinical Optometry. Projekt to wspólne dzieło Salus University i firmy Oko-Medica S.A. (btw, i to nie będzie wazelina - podziwiam szalone pomysły p. Tokarskiego - pełen szacunek....). W projekcie moja rola polega na przekładzie pomocy naukowych wszelkiej maści i pokroju, przekładzie znacznej części zajęć (wszystkie praktyczne z udziałem angielskojęzycznych wykładowców + ciut ponad połowa wykładów), dodatkowo na odpowiadaniu na dziwne pytania (typu: Czy do mojego projektu badawczego mogę włączyć materiały zdobyte w 2007 roku z populacji X??? Taaaak, sądzę że to będzie pasjonujące.....; Jak będą wyglądały zajęcia polskojęzyczne? Nie mam pojęcia; Kiedy na www pojawią się materiały nt X? U mnie pojawiły się tydzień temu...; Ile kosztuje wyjazd na praktyki do USA? Będzie to suma państwa kosztów i mojego uposażenia :D). Na okoliczność nakładających się na siebie zajęć, do zabawy zaprosiłam Piotra, mojego KonKabina (niewtajemniczonym przypomnę, że Piotr pojawił się w moim życiu zawodowym na okoliczność rekrutacji prowadzonej w 2006 r. dla CUJ LOGOS, najpierw był jednym z ok. 50, potem - po odsiewie CV - jednym z 4, a po rozmowach - został tylko on). Piotr startował ze mną medycznie (2007, Kongres PTO, Bydgoszcz, zaufało mi dwóch ciekawych ludzi - Marcin M. i prof. J. Kałużny) i niezmiennie pozostaje moim towarzyszem symultanicznych zmagań, a okazyjnie moim dublerem w ciekawych projektach - naprawdę solidna firma. O Piotrze więcej TUTAJ. Piotr w tym projekcie zajmuje się drugą częścią wykładów oraz przygotowaniem materiałów pisemnych do swojej części zajęć (jako, że ja - jak żaba z dowcipu - jestem i piękna, i mądra, i "przeca się nie rozerwę" :P). Nad całością zabawy czuwa Marek, który nie przejawiając tendencji do pompowania ego kosztem ludu prostego, dał mi w tym projekcie ogromną swobodę działania i pewien obszar decyzyjności. Niniejszym dziękuję (mam nadzieję, że czasem tu zaglądasz). Rola Marka, poza oczywistym klikaniem w FORWARD :D :D :D polega na okresowym uniemożliwianiu ludziom dzwonienia do mnie (w okolicy okołodeadline'owej.. - hmmm, czy ten makaronizm ma szansę się przyjąć?), na przekładzie moich maili (a słynę z ciętego języka) na styl społecznie akceptowany :P, na poszukiwaniu źródeł (tą metodą jestem posiadaczką słynnego Bochenka), na tłumaczeniu klientowi docelowemu, że pewne rzeczy RZECZYWIŚCIE NIE SĄ WYKONALNE (np. przekład 7 prezentacji w jedną noc, kiedy pewna pani z USA cierpiała na przejściową demencję.....). Generalnie robi za Ułatwiacza Współpracy Między Tłumaczami A Klientem i nieźle mu to wychodzi. Dzięki temu rozumiemy się dobrze z p. Kasią, Agatą, p. Krzyśkiem i p. Sebastianem, i wzajemnie szanujemy swój wkład w projekt.
Teraz o Misiach :) Otóż hasło "Misie" było się narodziło samoistnie w zeszłym tygodniu, kiedy to zaistniała konieczność przekazania studentom (2 grupy a 45 osób każda) informacji o materiałach. Mogłam to zrobić konwencjonalnie (przez mikrofon) ale dr Carol Beck wymyśliła, że doczepimy to do slajdów przewidzianych na ten moment. W związku z tym napisałam na ppt po polsku: "Misie Moje Kochane :-) Na ostatniej ławce leżą materiały. Weźcie sobie po 1 sztuce, bo ilość wyliczona". Na wejściu do sali każdy generował spontaniczny wybuch śmiechu i tą metodą Misie zostały Misiami :)
Wracając do wątku głównego (jestem niekoronowanym królem dygresji). Miś też człowiek i spać musi. A kiedy Misie mają konieczność pracy zawodowej (uprzejmie przypomnę, że jest to 8h/d.), dodatkowo wypadałoby czegoś się nauczyć w tzw. międzyczasie, a potem - 2 x m-c - przyjechać ze swojego Wrocławia, Gdańska czy Krakowa (wstawić dowolne równie odległe) i pozostawać w stanie znacznego pobudzenia umysłowego (i trzeźwego myślenia) przez kolejne 24-28 h (tyle pracujemy w ciągu jednego zjazdu), to świętego by zmogło! Tym bardziej zaś Misia. W związku z czym zaobserwowałam dziś z pewną taką nieśmiałością (i niedowierzaniem), że Misie śpią... Toczy się pasjonująca Bajka O Receptorach i Ligandach, jeden Miś opiera głowę na ławce, drugiemu nawet tego nie trzeba, reszta dzielnie walczy - rozumiem ich jak nikt, walczę wszakże i ja.... Co zrobić???
"Mówca: So what is the major complaint of patients with myastenia gravis?
Tłumacz: Z jaką główną dolegliwością zgłaszają się pacjenci z miastenią?
Misie: (cisza przerywana chrapaniem okolicznościowym)
Mówca: (lekka konsternacja)
Tłumacz: No dobra, przychodzi baba do lekarza.... Zakładamy, że baba ma miastenię. I co????
Misie: (gromkie salwy śmiechu. Miś po lewej w ostatnim rzędzie wreszcie się obudził, obserwuje się oznaki aktywności umysłowej....)"
Albo inaczej: jest 8 rano. Pierwszego dnia pracowaliśmy do 21, drugiego do 17, wszyscy padają.... I dalej:
Mówca: "As you remember, yesterday we finished talking about CNS and ended up talking about neurodegenerative diseases
Tłumacz: Jak państwo pamiętają, wczorajszy dzień zakończyliśmy rozmawiając o OUN a dokładniej o chorobach neurodegeneracyjnych
Mówca: (do tłumacza) they seem to be sleeping and not to pay attention....
Tłumacz: (do mówcy) I'll wake them up... may I?
Mówca: (do tłumacza) sure, go on!
Tłumacz: Wobec tego w ramach powtórki. Proszę państwa, jaka jest różnica m. chorobą Parkinsona a Alzheimera????
Misie: (przeszukują szybko notatki, zaczynają klecić wypowiedzi o równowadze m. dopaminą a acetylocholiną istotnej dla poruszania się, utracie pamięci etc.)
Tłumacz: Źle, proszę państwa, źle...
Misie: no jak źle, skoro.... (bla bla bla...)
Tłumacz: Otóż różnic brak. Bo co za różnica, czy piwo nam się wyleje, czy zapomnimy, gdzie je postawiliśmy?
Misie: (zbiorowy wybuch śmiechu, ożywienie widoczne gołym okiem)
Wykładowca: So the management of Alzheimer's disease as I mentioned would include...."
Czy ktoś ma jeszcze jakieś sposoby na śpiące Misie??????
Komentarze
Prześlij komentarz