Przejdź do głównej zawartości

Szkolenie tłumaczy symultanicznych

Oto moje 3 słowa w kwestii szkolenia tłumaczy symultanicznych, które nasunęły mi się w związku z wiosną, a jak wiosna, to wszystko się mnoży - i mnie się lud w kabinie rozmnożył, no dzieworództwo niemalże, ale weszło mnie raz dziewczę do wnętrza kabiny z zapytaniem, czy może na trochę, celem posłuchania, doedukowania się i takich tam. Zupełnie na serio, dziewczę weszło mi na maila, a poza tym nie takie całkiem anonimowe dziewczę, tylko znana mi wojowniczka, co już podbiła całą swoją dziedzinę i szuka rozrywek za miedzą. Tym samym skłoniła mnie do uporządkowania własnych poglądów nt kształcenia tłumaczy konferencyjnych moją słynną, nieprzeciętnie ponoć skuteczną, autorska metodą, której dotychczas nikt (w tym sama autorka) nie opisał.

Na początek - jak zwykle - disclaimer: szkolę po swojemu, a jestem starym praktykiem, teorii przekładu nienawidzę szczerze i nie zgadzam się z nią w większości założeń.

Stopień 1: Paprotka (termin by Kamila Trajnerowicz). Paprotka tkwi w kabinie, patrzy, słucha, chłonie wiedzę i atmosferę, w przede wszystkim milczy. Paprotki nadają się do noszenia kawy, alarmowania technika od dźwięku, czasem w ramach "fali" można je również wysłać po lody tongue emoticon To jest z kolei fajny sprawdzian osobowościowy - ci, co się obrażą na śmierć, już tu nie wrócą, i dobrze.
Dobrze rokujące paprotki, czyli takie, które: nie zzieleniały ani nie pobladły na początku imprezy, nie przejawiały odruchu ucieczki w ciągu pierwszych 60 minut, nadal twierdzą, że to udźwigną i wydają się rozumieć, o czym była mowa (co udowodnią uprzejmą konwersacją w kuluarach), przechodzą na stopień 2 szkolenia (czasem w ciągu tego samego dnia).

Stopień 2: Gadacz rzeczy niemerytorycznych. Podziękowania, komunikaty organizacyjne, wazelinolejstwo i inne rzeczy, których zawalenie nie zawali imprezy, powierza się takiemu gadaczowi i niech się wczuwa, wprawia, a my mamy wgląd w jego płynność i szybkość reakcji. Jeśli nie ma obciachu, dość szybko można przejść do etapu 3.

Stopień 3: Gadacz rzeczy merytorycznych acz przewidywalnych. Na tym etapie młodemu adeptowi powierzam przekład prezentacji, które widzieliśmy i przepracowaliśmy wspólnie terminologicznie (czyli organizator dostarczył materiały odpowiednio wcześnie - to taka sytuacja idealna, która zdarza się rzadko i rozpatrywana jest w mojej specjalizacji w kategoriach cudu). Ten etap trwa dość długo i można z niego w ramach badania gruntu czynić wielokrotne pojedyncze wyskoki do etapu 4, aż do skutku.

Stopień 4: Incydentalny gadacz rzeczy nieprzewidywalnych. Adept radzi sobie nieźle z treściami przewidywalnymi, choć wymaga nadzoru terminologicznego (mam obsesję jakościową, a człowieka, który nie rozumie, o czym opowiada słuchaczom, do kabiny nie wpuszczę, choćbym Rejtanem leżeć miała). Robi glosariusze etc., co pozwala określić na jakim poziomie jest jego zrozumienie tematu, umiejętność wyszukiwania informacji oraz na szybko skorygować niedociągnięcia w tym zakresie. Gdy już jakąś wiedzę ma (w danej specjalizacji, skoków międzyspecjalizacyjnych bym NIE uprawiała, bo to ryzykowne), można wpuścić go na trochę na głęboką wodę gadania bez przygotowania (tj. bez materiałów widzianych wcześniej), oczywiście pod czujnym okiem mentora. Z czasem specjalizacji zrobi się więcej, a wtedy...

Stopień 5: Witaj Konkabinie/ Konkabino grin emoticon Proces szkolenia uznaję za zakończony, gdy ktoś radzi sobie z przekładem słowa żywego, bez względu na to, czy materiały dostał, czy nie; daje dowody wiedzy w postaci zrozumienia szerokiego zakresu tematycznego; nie pada pod wpływem stresu, gdy coś zawiedzie (technika, organizator, mówca, fizjologia...). Wtedy mogę wyjść z kabiny i bez kolejki, bo w trakcie obrad spokojnie zrobić siusiu, ale to już zupełnie inna historia...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Atrakcyjne destynacje (hihi) dla skrzywionych medycznie :) cz. 1

Ponieważ jest lato, ludzkość nie myśli o niczym innym, a tylko o wyjazdach wakacyjnych. Przyznaję się bez bicia, że i mnie lato uderzyło do głowy, zwłaszcza, że zostałam uziemiona na początku lipca z przyczyn zdrowotnych, co sprzyja zwolnieniu tempa, rozleniwieniu i innym letnim typowo ekscesom.  W dwóch kolejnych postach chcę Wam zatem opowiedzieć, dokąd w przeszłości turystycznie zaniosła mnie miłość do medycyny, pokazać Wam kilka zdjęć z tych wyjazdów i zachęcić do samodzielnej eksploracji (bo wąchocka fizyka = wszystko sprawdzić doświadczalnie).  Na pierwszy rzut będzie Rzym.  Museo di Storia  della  Medicina Przy szpitalu Uniwersytetu Sapienza, dosłownie po przeciwnej stronie ulicy od budynków klinicznych, znajduje się dwupiętrowe muzeum. Mocno się nim nie chwalą w oficjalnych folderach turystycznych, dociekliwi jednak znajdą.  Dociekliwi również dowiedzą się, że muzeum utworzono w 1954r, ale pomimo stosunkowo młodego wieku, zgromadzono w nim artefakty...

Nie mam skanera, a muszę wysłać tłumaczowi moje dokumenty - jak???

Inspiracją do napisania tego postu jest kumulacja zdarzeń z ostatnich kilku lat.  Klient potrzebuje tłumaczenie dokumentacji medycznej - jasne, zrozumiałe, zapraszam na kkalisz.pl@gmail.com niezmiennie w tej sprawie. Klient pisze maila z pytaniem o cenę/ stawkę/ warunki współpracy. Odsyłam maila z informacją, że kotów w worku nie wyceniam, poproszę dokumentację do wglądu.  Klient odpisuje: Ale ja nie mam skanera albo  klient przysyła screenshot, tak mały, jak się da (inaczej za dużo miejsca na telefonie zajmuje albo klient przysyła zrobione komórką zdjęcia - na zdjęciu jest przekrzywiona kartka i bardzo dokładny obraz wzoru na dywanie, narzuty na kanapie, albo bałaganu na łóżku... W żadnym z przypadków opisanych powyżej nie zrobię wyceny w kilka minut. Przeciwnie - zajmie mi to sporo czasu - konwersja, przeformatowanie etc., sprawdzenie, czy algorytm rozpoznał słowa prawidłowo (bez tego nie będzie rzetelnej wyceny - liczby znaków ze spacjami lub/oraz słów). Dlaczego o ty...

Karta informacyjna leczenia szpitalnego - szkolenie ONLINE z zakresu tłumaczeń medycznych

Po sukcesie specjalistycznego szkolenia z zakresu tłumaczeń medycznych dla tłumaczy języka angielskiego "Karta Informacyjna Leczenia Szpitalnego" sprzed roku, czas na wersję online. Tak, tak - szkolenie online tłumaczy medycznych jest możliwe.  Moja wersja online jest rozszerzona w stosunku do zawartości kursu stacjonarnego (perfekcjonizm nie pozwala mi nie wyważać otwartych drzwi celem ulepszania tego, co już istnieje i jest uznane za dobre). Chcąc podtrzymać dobrą tradycję "jedynego w swoim rodzaju" szkolenia, wersja online w każdym z modułów zawiera również część praktyczną - przedstawiających proces wykonywania tłumaczenia medycznego "krok po kroku". Po raz pierwszy uczestnik ma możliwość towarzyszenia tłumaczowi medycznemu w pracy nad konkretnymi tekstami, może 'pinch with pride' różne strategie rozwiązywania napotykanych problemów terminologicznych i merytorycznych. I tak, moduł 1 kursu obejmuje omówienie struktury karty informacyjnej lec...