Przejdź do głównej zawartości

Umiejętność wyszukiwania informacji

Dzień dobry Państwu,



Witam pięknie po długiej przerwie z - jak wieść niesie, niekoniecznie pokrywając się z prawdą - mglistego i dżdżystego Londynu, w którym mieszkam od listopada 2013. Ponieważ w centrum mojej uwagi przez cały ten czas była organizacja życia (prywatnego i zawodowego) "na nowym", blog naturalną koleją rzeczy spadł na drugi (a właściwie 1001) plan. Wracam doń jednak, zmotywowana prośbami Czytelników (nie zapomnieliście - dzięki!).

Wśród różnych dziwnych rzeczy, którymi się zawodowo w UK zajmuję, jest również szkolenie tłumaczy, a w zasadzie filologów po innych specjalizacjach i pokazywanie im, na czym tłumaczenie w praktyce wygląda. Zlecenie pojawiło się samo, ku mojemu zaskoczeniu, planowałam bowiem redukcję zajęć okołotłumaczeniowych do minimum i powrót do korzeni tj. nauczania dzieci :) Życie pokazało jednak, że oprócz pracy w podstawówce uczę również tłumaczy.

Na tę intencję poczyniłam sporo przemyśleń dotyczących tego, co można właściwie robić na takich zajęciach poza 'oczywistą oczywistością' tj. ćwiczeniem tłumaczenia tekstów. Nie chciałam korzystać z gotowych rozwiązań i istniejących schematów, czasem lubię wyważyć otwarte drzwi i upewnić się, że moje rozwiązania są najmojsze, oryginalne i kreatywne - tak też było tym razem. Z gracją challengera
lub

zatem odmówiłam sobie przyjemności przeglądania szczegółowych programów szkoleniowych skądkolwiek i zaczęłam od pustej kartki.

Na pierwszy ogień cele. Czego powinien nauczyć się tłumacz? Co jest najważniejsze?

Niepostrzeżenie okazało się, że wcale nie znajomość języka, w żadnym razie nie znajomość terminologii, tylko umiejętność poruszania się w wielu kontekstach stanowi o wartości tłumacza. Tę mobilność i płynność w wielu dziedzinach daje natomiast umiejętność wyszukiwania informacji. Umiejętność tę posiadło, śmiem twierdzić, niewielu śmiertelników. Wielu jej posiadaczy pracuje jako tłumacze, niemniej jak wskazują zapytania na portalu ProZ spora jest populacja tych, którym wyszukiwarka kojarzy się wyłącznie ze stroną startową w przeglądarce, zaś jej funkcjonalności i techniki wyszukiwania pozostają osnute mgłą tajemnicy....

Czy umiejętność wyszukiwania informacji można nabyć? Czy skutecznego wyszukiwania da się nauczyć? Wierzę, że tak, choć sama jestem w tej dziedzinie - jak i w wielu innych - samoukiem. W niniejszym poście spróbuję zatem podsumować zasady i techniki wyszukiwania informacji, które sama stosuję i które polecam innym.

1) Słowo bez kontekstu nie jest nic warte. Słownik to zło, a słownik internetowy to zło szczególne :) Szukam słów w ich naturalnym środowisku, w naturalnym kontekście, najlepiej w literaturze przedmiotu lub stronach internetowych szanujących się instytucji.

2) Wikipedia to bardzo wartościowe miejsce w sieci. Zwłaszcza, że można tam znaleźć odnośniki do różnych wersji językowych tego samego wpisu i przeczytać wyjaśnienia, również dot. haseł pokrewnych.

3) Wujek Google pomoże w potrzebie, trzeba jednak wiedzieć, jak pytać. Załóżmy, że chcę znać znaczenie słowa "swivel" w kontekście urządzeń wiertniczych. Próbuję najpierw wpisać swivel, co otrzymuję?
15 900 000 wyników - nieźle, acz nie da się tego przeczytać/ przeszukać w sensownym czasie, a pamiętamy, że tłumacz się zawsze śpieszy i zawsze ma X czasu w plecy (jak budowlaniec :P). Trzeba to jakoś zawęzić. 

Wpisuję zatem swivel platforma wiertnicza
i uzyskuję 144 000 trafień (uff, lepiej), a wśród nich - niespodzianka - na pierwszym miejscu dokument Politechniki Gdańskiej opisujący budowę platformy wiertniczej i wymieniający poszczególne określenia w języku angielskim. Klikam, wyszukuję (Ctrl+F) i gotowe.

4) Materiały źródłowe z danej dziedziny: haseł medycznych szukam w PubMedzie tudzież opublikowanych podręcznikach/ artykułach medycznych (nie dla pacjentów) z różnych przyczyn nie indeksowanych w PubMedzie, materiały politechnik pomogą znaleźć zagadnienia z dziedziny chemii, fizyki, inżynierii i pokrewnych i tak dalej... W/w pdf PG jest tego przykładem.

5) Jeśli punkty 2, 3 i 4 zawiodą, można zerknąć na strony:
- http://www.linguee.pl/
- http://pl.bab.la/
itp. zbieraniny zasobów ze stron internetowych i pamięci tłumaczeniowych. Należy jednak podchodzić do nich z rezerwą i każorazowo sprawdzać poprawność haseł, wyszukując je de novo w google w podanym kontekście. Osobiście traktuję te strony jako "orientacyjną informację o tym, o co może chodzić" - to nadaje jakiś-tam kierunek mojemu wyszukiwaniu i tym samym oszczędza mi czasu. 

6) Gdy już dojdziemy do konkretnego wniosku i wydaje nam się, że znamy odpowiednik wyszukiwanego terminu, warto "wygooglać" go w cudzysłowie i sprawdzić, na ile dobrze się wyszukuje. Hasła mające 10-10 000 trafień są raczej niepewne, chyba że jest się ekspertem w bardzo wąskiej dziedzinie :)

Parafrazując maile od Pinterest "Happy Searching!" :)



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nie mam skanera, a muszę wysłać tłumaczowi moje dokumenty - jak???

Inspiracją do napisania tego postu jest kumulacja zdarzeń z ostatnich kilku lat.  Klient potrzebuje tłumaczenie dokumentacji medycznej - jasne, zrozumiałe, zapraszam na kkalisz.pl@gmail.com niezmiennie w tej sprawie. Klient pisze maila z pytaniem o cenę/ stawkę/ warunki współpracy. Odsyłam maila z informacją, że kotów w worku nie wyceniam, poproszę dokumentację do wglądu.  Klient odpisuje: Ale ja nie mam skanera albo  klient przysyła screenshot, tak mały, jak się da (inaczej za dużo miejsca na telefonie zajmuje albo klient przysyła zrobione komórką zdjęcia - na zdjęciu jest przekrzywiona kartka i bardzo dokładny obraz wzoru na dywanie, narzuty na kanapie, albo bałaganu na łóżku... W żadnym z przypadków opisanych powyżej nie zrobię wyceny w kilka minut. Przeciwnie - zajmie mi to sporo czasu - konwersja, przeformatowanie etc., sprawdzenie, czy algorytm rozpoznał słowa prawidłowo (bez tego nie będzie rzetelnej wyceny - liczby znaków ze spacjami lub/oraz słów). Dlaczego o tym piszę? Dlate

Atrakcyjne destynacje (hihi) dla skrzywionych medycznie :) cz. 1

Ponieważ jest lato, ludzkość nie myśli o niczym innym, a tylko o wyjazdach wakacyjnych. Przyznaję się bez bicia, że i mnie lato uderzyło do głowy, zwłaszcza, że zostałam uziemiona na początku lipca z przyczyn zdrowotnych, co sprzyja zwolnieniu tempa, rozleniwieniu i innym letnim typowo ekscesom.  W dwóch kolejnych postach chcę Wam zatem opowiedzieć, dokąd w przeszłości turystycznie zaniosła mnie miłość do medycyny, pokazać Wam kilka zdjęć z tych wyjazdów i zachęcić do samodzielnej eksploracji (bo wąchocka fizyka = wszystko sprawdzić doświadczalnie).  Na pierwszy rzut będzie Rzym.  Museo di Storia  della  Medicina Przy szpitalu Uniwersytetu Sapienza, dosłownie po przeciwnej stronie ulicy od budynków klinicznych, znajduje się dwupiętrowe muzeum. Mocno się nim nie chwalą w oficjalnych folderach turystycznych, dociekliwi jednak znajdą.  Dociekliwi również dowiedzą się, że muzeum utworzono w 1954r, ale pomimo stosunkowo młodego wieku, zgromadzono w nim artefakty datowane na XVII wiek plus n

Karta informacyjna leczenia szpitalnego - szkolenie ONLINE z zakresu tłumaczeń medycznych

Po sukcesie specjalistycznego szkolenia z zakresu tłumaczeń medycznych dla tłumaczy języka angielskiego "Karta Informacyjna Leczenia Szpitalnego" sprzed roku, czas na wersję online. Tak, tak - szkolenie online tłumaczy medycznych jest możliwe.  Moja wersja online jest rozszerzona w stosunku do zawartości kursu stacjonarnego (perfekcjonizm nie pozwala mi nie wyważać otwartych drzwi celem ulepszania tego, co już istnieje i jest uznane za dobre). Chcąc podtrzymać dobrą tradycję "jedynego w swoim rodzaju" szkolenia, wersja online w każdym z modułów zawiera również część praktyczną - przedstawiających proces wykonywania tłumaczenia medycznego "krok po kroku". Po raz pierwszy uczestnik ma możliwość towarzyszenia tłumaczowi medycznemu w pracy nad konkretnymi tekstami, może 'pinch with pride' różne strategie rozwiązywania napotykanych problemów terminologicznych i merytorycznych. I tak, moduł 1 kursu obejmuje omówienie struktury karty informacyjnej lec