Przejdź do głównej zawartości

O błędach w tłumaczeniach medycznych oraz ich konsekwencjach

... będzie dziś, gdyż wpadło mi w ręce interesujące opracowanie. Gdybym miała je przeformułować do postaci ogłoszenia matrymonialnego, zaczęłabym tak:
Niemłody, dość atrakcyjny artykuł...
Autorzy artykułu: Glenn Flores, MD, M. Barton Laws, PhD, Sandra J. Mayo, EdM, Barry Zuckerman, MD, Milagros Abreu, MD, Leonardo Medina, MD, Eric J. Hardt, MD, pisząc pod wspólnym tytułem "Errors in Medical Interpretation and Their Potential Clinical Consequences in Pediatric Encounters" podejmują temat tzw. community interpreting, popularnego niezwykle za oceanem w kraju gwiazdek i pasków pieszczotliwie zwanym w pewnych kręgach Amerykanowem. Community interpreting (info dla nie-do-końca-wtajemniczonych) to po prostu usługi tłumaczeniowe dla ludności. Nie wymaga to polotu i błyskotliwości jak w przypadku tłumaczeń symultanicznych, ani też wiedzy "state-of-art" z podejmowanej specjalizacji. Egzamin próbny online, który znalazłam na jednej ze stron jakiś czas temu głosi, iż wystarczy poziom wiedzy pozwalający odpowiednio skojarzyć "renal" z "kidney" a "hepatic" z "liver", aby zostać certyfikowanym community interpreterem. O tym szerzej innym razem.
Co do metody - autorzy dobierają się do skóry tłumaczom w parze angielski - hiszpański, za pomocą nagrań (aż się złośliwie nasuwa "wszystko co powiesz może zostać użyte przeciwko tobie" - tylko, że tłumacz nie ma prawa milczeć).
Analizując na zimno zapisy dyskursów przyporządkowali oni popełniane błędy do następujących kategorii:
- Pominięcie (pominięcie części lub całości wypowiedzi jednej z osób)
- Dodatkowa wypowiedź (przekazanie przez tłumacza informacji, jakiej nie podał mówca lub użycie słowa, jakie w oryginale nie padło)
- Zastąpienie (tłumacz zastępuje wyraz/ zwrot użyty w dyskursie innym wyrazem/ zwrotem)
- Przeredagowanie (w oparciu o osobiste przekonania, wiedzę, doświadczenie, tłumacz interpretuje i przekształca wypowiedź pierwotną, która w przekładzie ma brzmienie różne od oryginału)
- Fałszywa płynność (polegająca na użyciu niepoprawnego wyrazu/ zwrotu, bądź wyrazu/ zwrotu, który w danym języku w ogóle nie występuje)
W dokumentacji 13 dyskursów, które łącznie zajęły na taśmie przeszło 6 godzin nagrania, a na piśmie 474 strony transkrypcji, na których zapisano 49513 słów, stwierdzono wystąpienie 396 błędów, których rozkład prezentował się następująco:
- Pominięcie 52%
- Fałszywa płynność 16%
- Zastąpienie 13%
- Przeredagowanie 10%
- Dodatkowa wypowiedź 8%
W dalszym etapie oceny autorzy skupiają się na konsekwencjach odnotowanych błędów dla przebiegu konsultacji/ procesu leczenia. Zaobserwowano 250 błędów zaburzających pracę kliniczną. Polegały one na: 1) pominięciu pytań o uczulenia na leki; 2) pominięciu informacji kluczowych dla wywiadu (wypowiedź matki o hospitalizacji dziecka w okresie noworodkowym z powodu zakażenia nerek); 3) pominięciu informacji kluczowych dotyczących głównej dolegliwości oraz innych istotnych objawów; 4) pominięciu zaleceń dotyczących dawki antybiotyku, częstotliwości i czasu trwania antybiotykoterapii; 5) przekazaniu matce błędnego zalecenia o konieczności podawania antybiotyku przez 2 zamiast 10 dni; 6) błędnym doprecyzowaniu, iż hydrokortyzon w kremie należy aplikować na całe ciało niemowlęcia, zamiast miejsc zmienionych chorobowo (wysypka na twarzy); 7) pouczeniu matki, iż powinna podawać dziecku modyfikowanego mleko sojowe w miejsce przekazania zalecenia lekarza o kontynuacji karmienia piersią; 8) pominięciu zaleceń dotyczących częstości podawania, ilości i rodzaju płynów nawadniających u pacjenta z zapaleniem przewodu pokarmowego; 9) przeredagowaniu obejmującym pouczenie matki, iż nie powinna odpowiadać na pytania lekarza dotyczące chorób przenoszonych drogą płciową oraz stosowania substancji psychoaktywnych; 10) wyjaśnieniu, iż antybiotyk jest przepisywany w związku z grypą; 11) pominięciu jednoznacznej wypowiedzi matki, iż dziecku niedawno pobierano wymaz z odbytu na posiew; 12) pominięciu i zastąpieniu zwrotów stosowanych przez matkę do opisania nietypowego zachowania dziecka; oraz 13) pouczeniu matki iż ma podawać amoksycylinę w postaci doustnej do uszu dziecka w leczeniu zapalenia ucha środkowego.
Przyznam zupełnie prywatnie, że im dłużej czytałam ten tekst, tym większym rumieńcem się okrywałam w poczuciu odpowiedzialności zawodowej za przedstawicieli - bądź co bądź - tego samego ponoć (choć community) zawodu, zaś fragmenty transkrypcji napawały mnie rosnącym przerażeniem. Artykuł zawiera bowiem 13 wspomnianych przeze mnie "kwiatków". W ciekawy sposób dzieli też tłumaczy na zawodowych, zatrudnianych przez szpital oraz przygodnych (ad hoc), w których rolę wcielały się różne osoby, w tym małoletni... Po więcej szczegółów odsyłam do samego tekstu.
Na zakończenie pozwolę sobie zalinkować jeden z ciekawszych (na szczęście kabaretowych) kwiatków tłumaczeniowych, tym razem z dziedziny okulistyki oraz psychiatrii (minuty 3:02; 7:30; 10:02)

P.S. Jeśli szanowny Czytelnik kliknie na tytuł niniejszego wpisu, uzyska dostęp do pełnej treści artykułu. Miłej lektury!

Komentarze

  1. Tylko taka refleksja - nie wszyscy "community interpreters" zostają certyfikowani po prostym teście z języka obcego. Ja musiałam ukończyć roczne studia podyplomowe, zdać trzy egzaminy (w tym sądowy)i wykonać wiele hospitowanych tłumaczeń. Przypadki, o których Pani tutaj pisze są, mam nadzieję, odosobnione -- nie mieszkam w USA więc do końca nie wiem jak to u nich wygląda -- i zostały wybrane w celu tego konkretnego badania. Oczywiście, że zdarzają się partacze, jak w każdej dziedzinie, ale podobnie ma się sprawa w środowisku tłumaczy kabinowych. Dlatego samo piastowanie stanowiska tłumacza środowiskowego (bo tak ten termin został już przetłumaczony) nie musi oznaczać tłumacza "gorszego sortu". Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nie mam skanera, a muszę wysłać tłumaczowi moje dokumenty - jak???

Inspiracją do napisania tego postu jest kumulacja zdarzeń z ostatnich kilku lat.  Klient potrzebuje tłumaczenie dokumentacji medycznej - jasne, zrozumiałe, zapraszam na kkalisz.pl@gmail.com niezmiennie w tej sprawie. Klient pisze maila z pytaniem o cenę/ stawkę/ warunki współpracy. Odsyłam maila z informacją, że kotów w worku nie wyceniam, poproszę dokumentację do wglądu.  Klient odpisuje: Ale ja nie mam skanera albo  klient przysyła screenshot, tak mały, jak się da (inaczej za dużo miejsca na telefonie zajmuje albo klient przysyła zrobione komórką zdjęcia - na zdjęciu jest przekrzywiona kartka i bardzo dokładny obraz wzoru na dywanie, narzuty na kanapie, albo bałaganu na łóżku... W żadnym z przypadków opisanych powyżej nie zrobię wyceny w kilka minut. Przeciwnie - zajmie mi to sporo czasu - konwersja, przeformatowanie etc., sprawdzenie, czy algorytm rozpoznał słowa prawidłowo (bez tego nie będzie rzetelnej wyceny - liczby znaków ze spacjami lub/oraz słów). Dlaczego o tym piszę? Dlate

Karta informacyjna leczenia szpitalnego - szkolenie ONLINE z zakresu tłumaczeń medycznych

Po sukcesie specjalistycznego szkolenia z zakresu tłumaczeń medycznych dla tłumaczy języka angielskiego "Karta Informacyjna Leczenia Szpitalnego" sprzed roku, czas na wersję online. Tak, tak - szkolenie online tłumaczy medycznych jest możliwe.  Moja wersja online jest rozszerzona w stosunku do zawartości kursu stacjonarnego (perfekcjonizm nie pozwala mi nie wyważać otwartych drzwi celem ulepszania tego, co już istnieje i jest uznane za dobre). Chcąc podtrzymać dobrą tradycję "jedynego w swoim rodzaju" szkolenia, wersja online w każdym z modułów zawiera również część praktyczną - przedstawiających proces wykonywania tłumaczenia medycznego "krok po kroku". Po raz pierwszy uczestnik ma możliwość towarzyszenia tłumaczowi medycznemu w pracy nad konkretnymi tekstami, może 'pinch with pride' różne strategie rozwiązywania napotykanych problemów terminologicznych i merytorycznych. I tak, moduł 1 kursu obejmuje omówienie struktury karty informacyjnej lec

Historia pewnego tłumaczenia...

Jest to historia, której świadkiem byłam osobiście w październiku 2008 i którą potem wielokrotnie słyszałam opowiadaną w kuluarach zjazdów okulistycznych (okazuje się, że słyszałam to nie tylko ja sama... niestety). W październiku 2008 w Warszawie odbywało się jednodniowe sympozjum z dziedziny okulistyki. Zostałam na nie zaproszona jako tłumacz totalnie "z łapanki", tzn. ktoś, kto był zamówiony, w ostatniej chwili zrezygnował, organizator w panice obdzwonił wszystkie możliwe agencje i na wszystko się profilaktycznie zgodził. Kabina stała i groziło jej, że będzie stać pusta... a wystąpienia gości zagranicznych stanowiły mniej więcej połowę programu. Dotarłam na miejsce nieco zdziwiona faktem, że jestem tam sama (acz wynagrodzenie miało mi to zrekompensować z nawiązką), o planach dotyczących pojawienia się drugiego tłumacza nikt mi nie powiedział. Impreza się zaczęła zgodnie z harmonogramem, temat miły (AMD), zaczęłam mówić... Po blisko 30 minutach mojego mówienia drzwi