Perturbacje, zamieszanie, nieporozumienia logistyczne itp., które stały się moim udziałem w ciągu ostatnich kilku lat przy okazji najrozmaitszych konferencji, skłoniły mnie do zawierania umów z zamawiającymi zawczasu. Stopniowo, w miarę mojego starzenia się (lub - subtelniej - przyrostu doświadczenia zawodowego), formuła umowy zmieniała się, zawierając czasem wręcz idiotycznie błahe elementy. Okazuje się jednak, że wcale nie są one takie błahe, ani takie idiotyczne, bo jeśli się wszystkiego odpowiednio wcześnie nie doprecyzuje, może się okazać, że lądujemy w motelu pod miastem, w kabinie nie ma wentylacji (a nasz poprzednik palił papierosy), do picia mamy wodę, wodę lub... wodę (osobiście unikam napojów bezsmakowych przyznając wyższość coca coli i sokom). Pozwoliłam sobie zatem zebrać w postaci jednego wpisu wszystkie te elementy, które warto zawrzeć w umowie podpisywanej z zamawiającym: 1. Przedmiot umowy a) tłumaczenie z/na język, rodzaj tłumaczenia ustnego, b) nazwa tłumaczonej