Początek października b.r., szczęśliwie sprzężony z Octoberfest oraz okrągłą rocznicą upadku muru berlińskiego spędziłam w Niemczech, konkretnie we Fryburgu, jadąc tam na intencję konferencji MedTranslate , która jak skutecznie sugeruje nazwa, przyciągnąć miała specjalistów świadczących usługi tłumaczeniowe w medycynie oraz instytucjonalnych odbiorców tych usług. I przyciągnęła. Będąc raczej przeciwnikiem niż zwolennikiem zrzeszania się, fanem konferencji na których tłumaczę nie zaś tych, na których mam się czegoś uczyć siedząc na zadku, pojechałam tam... szczerze mówiąc tylko dlatego, że zaproszono mnie jako mówcę. Ot, taka moja prywatna ksenofobia wylazła. Jako mówca jednak poczułam się miło połechtana, odmówić nie wypadało, więc z prezentacją "Being a young medical interpreter… Everything you have always wanted to know but could not find out about medical interpreting” i pewną taką nieśmiałością oraz duszą na ramieniu, poleciałam do Szwajcarii, by na piechotę przejść